O mnie

Moje zdjęcie
Mam na imię Joanna. Z wykształcenia jestem magistrem inżynierem ogrodnictwa, specjalność: rośliny przyprawowe i lecznicze. Witam Cię na blogu poświęconemu mojej pasji ogrodnictwu i zielarstwu. Znajdziesz tutaj porady, informacje, ciekawostki ogrodnicze, oparte przede wszystkim na własnym doświadczeniu. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej. Masz pytania, napisz: e - mail: artpasjone@onet.pl

sobota, 11 marca 2017

Targi Gardenia 2017 - relacja

O tym, żeby wziąć udział w  Targach Gardenia w Poznaniu marzyłam odkąd tylko o nich usłyszałam. Reklamowane jako największe targi ogrodnicze w Polsce rodziły nadzieję na wydarzenie niezwykłe i warte udziału. W tym roku się udało. Wyruszyliśmy w sobotę, o 2 nad ranem, aby po wielu godzinach jazdy powitać Poznań.

Gdy dotarliśmy na miejsce targów poczułam się jak dziecko we mgle. Brak oznaczenia, w których pawilonach znajduje się Gardenia był małym minusem już na starcie. Dzięki uprzejmości miłego pana ochroniarza trafiliśmy do pierwszego pawilonu. I tu mega plus, konkurs na wykreowanie kącika czytelniczego w ogrodzie. Było to miejsce idealne, dla mnie, osoby pasjonującej się  ogrodnictwem i kochającej książki. Z prawdziwą przyjemnością podziwiałam pomysły architektów krajobrazu. 




W hali tej rozlokowały też swoje stoiska firmy zajmujące się produkcją narzędzi, środków ochrony roślin, nawozów itp. 










Z przyjemnością odwiedziłam stoisko firmy Tamark S.A produkującej serię produktów Target, którą doceniła moją pasję pisania bloga i podarowała mi ekologiczne produkty do ochrony roślin, Bardzo dziękuje za tak miły gest.

Kolejny pawilon poświęcony był florystyce. Miałam nadzieję, ze tu znajdę coś dla siebie. Niestety gorzko się rozczarowałam. Bo stoisk z interesującymi aranżacjami kwiatowymi było zaledwie kilka. Można było za to obejrzeć bombki, choinki, czy wyposażenia domów, które na co dzień widuje się w galeriach lub sklepach z wyposażeniem domów. Wszystko do obejrzenia , nic do kupienia. No cóż, a ja chyba przyjechałam na targi ogrodnicze.













Został mi do obejrzenia ostatni pawilon, Co się go naszukałam to moje, ale dzięki temu trafiłam na kiermasz ogrodniczy. Dominowały na nim rośliny cebulowe, szczególnie lilie. Było troszkę róż i bylin. A oprócz tego miody, świece woskowe, plastikowe zabawki dla dzieci, wyroby ceramiczne i to co mnie pasjonatkę rękodzieła najbardziej oburzyło : chińskie serwetki.

 Zabrakło tylko " Baloników na druciku i pierzastych kogucików..." i mielibyśmy jarmark z piosenki Rodowicz.

Ostatni pawilon to coś co tygrysy ogrodnictwa lubią najbardziej czyli świat roślin. Kilka interesująco zaaranżowanych stoisk, reszta to doniczki ustawione jak w zwykłym sklepie ogrodniczym. Nic do kupienia, tylko do obejrzenia ( czyli pokaż dziecku zabawkę i nie daj mu się nią pobawić.). No cóż wystawcy się w tym roku nie wysilili. A jak jeszcze zobaczyłam na jednym ze stoisk zawody w siłowaniu się na rękę, pokaz jakiś urządzeń mierzących wodę w organizmie i foteli masujących moje rozczarowanie sięgnęło dna i szybko wróciłam do samochodu, a następnie do domu.







Jadąc na głośno reklamowane, największe targi ogrodnicze w Polsce oczekuje klasy ma najwyższym poziomie. Tego, że zobaczę jakieś nowości, które wprowadzę do swojego ogrodu, że odkryje nowe trendy, które mnie zainspirują. Tu tego zabrakło. Żałuję też, że tracąc czas na szukanie pawilonów, nie dotarłam na Spotkanie Blogerów Ogrodniczych, bo może to byłoby jakimś jasnym punktem w tej wyprawie. Nie żałuje za to jednego, że pojechałam, bo wiem już, że nie warto tam jechać.

P.S na zdjęciach starałam się Wam pokazać tylko to co było godne uwagi.