O mnie

Moje zdjęcie
Mam na imię Joanna. Z wykształcenia jestem magistrem inżynierem ogrodnictwa, specjalność: rośliny przyprawowe i lecznicze. Witam Cię na blogu poświęconemu mojej pasji ogrodnictwu i zielarstwu. Znajdziesz tutaj porady, informacje, ciekawostki ogrodnicze, oparte przede wszystkim na własnym doświadczeniu. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej. Masz pytania, napisz: e - mail: artpasjone@onet.pl

sobota, 27 sierpnia 2016

Zaproszenie na piwo

Niestety nie Was drodzy czytelnicy, ale kogo innego. Zacznijmy jednak od początku., bo scenariusz do tego postu napisało samo życie.  Już jakiś czas temu zauważyłam, że swoją miętą muszę się dzielić z kimś innym. Mam Ci jej jednak pod dostatkiem, a że dzielić się lubię więc problemu nie widziałam. No, ale jak z moich ukochanych dalii już nie wiele zaczęło zostawać, postanowiłam, zaczaić się na szkodnika. Choć nalezę do pokojowo nastawionych ludzi i różną menażerię w ogrodzie toleruję, nawet jednej swojej mruczce,  poczęstowanie się liliowcem wybaczyłam, to jak już ktoś przesadza, to znak, że trzeba mu pokazać kto tu rządzi. Szkodnik szybko się zjawił wieczorem. Rysopis: długi, brzydki, obślizgły, bezmuszlowy ślimak.  Pseudonim: pomrów.  Obojnak, skądś tam przywleczony, lubiący wilgoć, moją mięte i moje dalie. Szkodnik był nie jeden, a spora ilość. Wylazły wieczorem, na przyjęcie. No skoro chciały sobie podjeść to ja postanowiłam zapewnić im coś do picia. Wszak o suchym pysku siedzieć nie mogą.  A że nie ma to jak napój wysokoprocentowy, więc zaprosiłam ich na piwo. Nazwy piwa nie podam, żeby nie robić reklamy ;) Obcięłam z plastikowych butelek dół, wkopałam je w ziemię, obok ich roślinnych przysmaków i nalałam piwa. Smacznego!! Gdy przyszłam, rano do ogródka, z piwnych pułapek wybrałam ok, 20 ślimaków. Kilka było tak wstawionych, że próbowało wracać do domu, ale nie dało rady. Pewnie w moim ogródku będzie miała miejsce jeszcze niejedna ślimakowa balanga, ale może to uratuje moje dalie i mięte. 

Znam też inne sposoby na tych pijaków. Mam nadzieję, że już nie będę musiała ich stosować:
- obsypanie roślinek trocinami, skorupkami jajek lub szkłem
- posypywanie wapnem palonym lub solą ( to ostatnie jest szkodliwe dla gleby bo bardzo ją zasala)
- środki chemiczne ( wolę ich unikać ze względu na posiadanie 3 kotek) 

A wy znacie jakieś inne sposoby?

Tak wyglądają liście dalii po uczcie ślimaków:


A tak liście mięty:


Piwna pułapka:


Ktoś idzie na popijawę:



niedziela, 21 sierpnia 2016

Doniesienia z mix rabatki


W ramach przerwy od ziołowych informacji zajrzyjmy co dzieje się w rabatce Mix. Jestem z niej bardzo dumna, bo założona wiosną tego roku zachwyca swoim, pięknem, bogactwem roślin i kolorami. Aktualnie królują  na niej astry. Astry chińskie peoniowe, pochodzą z samodzielnie przygotowanej rozsady, zaś pozostałe sadzonki przyniosłam z warzywnika ( rosły tam w zeszłym roku i się rozsiały). Ups, ktoś się schował w kwiatku, tylko kuper mu wystaje ;)









W kąciku skuliła się nieśmiało begonia, która początkowo rosła w domu w doniczce, ale zaczęła bardzo marnieć. Miałam ją nawet wyrzucić, ale rodzina poprosiła abym dała jej jeszcze jedną szansę, co też uczyniłam, a ona odwdzięcza się kwitnieniem. 


A ot jaskier, posadziłam kilka cebulek jaskrów, niestety wyrósł tylko ten:


Nad całą rabatką dostojnie królują kanny:


Nieśmiało kwitnie jeszcze lewkonia, z własnej rozsady. wygląda marnie, ale ma chęć do życia: 


A na koniec wzbudzający największe zainteresowanie panstemon odmiany "Cha - cha hot pink"




poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Lawendowe żniwa


Żniwa na wsi w pełni, a u niektórych już nawet się kończą. Od jakiegoś czasu ja również mam swoje prywatne, ziołowe żniwa. Jednym z ziół, które zbieram sukcesywnie jest moja ulubiona lawenda. 
Moja przygoda z lawendą zaczęła się już w zeszłym roku od porażki. Na wiosnę wysiałam nasiona, mając nadzieję na obfite zbiory, jednak nic nie wzeszło. Zakupiłam więc gotowe sadzonki i wsadziłam je do gruntu. Zbiorów się jednak nie doczekałam, gdyż lawenda kwitnie dopiero w drugim roku po posadzeniu. Ponieważ krzewinka ta pochodzi z rejonów Morza Śródziemnego i lubi ciepło, to na zimę ją ogaciłam. Przetrwała bez problemów a w tym roku pięknie zakwitła.  Tu na zdjęciu przed kwitnieniem.


Ja jako surowiec zielarski wykorzystuje kwiaty lawendy. Zrywam je sekatorem w pełni kwitnienia.

  

Wiążę w pęczki i wynoszę na strych, aby się ususzyły. 


Wiem, że można wykorzystywać napar z lawendy przy bólach brzucha i wzdęciach ( uwaga!! nie stosować naparu u kobiet w ciąży!!!), ja jednak na te dolegliwości znam inne zioła. A lawendę posadziłam, aby wykorzystać jej właściwości odstraszania moli. Można z niej uszyć woreczki lub zrobić plecione sztyfty, ja jednak mam inny pomysł, ale o tym wkrótce na moim drugim blogu http://zaczarowanyzakatek.blogspot.com/ .

Jak mi wystarczy surowca.  może się pokuszę o zrobienie lawendowych mydełek, więc jak widzicie możliwości wykorzystania lawendy jest wiele. 

Co dalej z lawendą po zbiorach? Przytnę ją, aby się rozkrzewiła. 

A na koniec lawendowe pola z Prowansji ( zdjęcie z Internetu) . Piękne, prawda? . Szkoda, że takiego widoku nie ujrzę u siebie.